Grudzień, 2008
Dystans całkowity: | 331.00 km (w terenie 12.00 km; 3.63%) |
Czas w ruchu: | 13:31 |
Średnia prędkość: | 11.99 km/h |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 25.46 km i 2h 15m |
Więcej statystyk |
ZWIEDZAM GOCŁAW opis
-
DST
29.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
ZWIEDZAM GOCŁAW
opis skrócony:
dom- Dw.Wschodni(ul. Objazdowa), park Skaryszewski - Międzynarodowa -
Al.St.Zjednoczonych - Jezioro Gocławskie - kanał Gocławski
- trasa Siekierkowska- Wawer - st.PKP Gocławek - rezerwat
Olszynka Grochowska - Kawęczyn - Ząbki - Targówek - dom
opis rozszerzony:
Tego słońca miało dzisiaj nie być.
Tym milsza niespodzianka za oknem.
Czeka mnie droga w jasny i suchy dzień.
To przyjemna odmiana po wczorajszym deszczowym rajdzie.
Wytyczam trasę :
zobaczę Gocław i jego okolice tak jak pokieruje mnie ścieżka dla rowerów.
Wybieram skrót na Wschodni, rzut oka na Bazylikę i fabryczkę, przedwojenną Druciankę
za chwilę jestem nad jeziorkiem Kamionkowskim.
Ulicą Międzynarodową przecinam Saską Kępę.
Coś podobnego, jestem pod domem B.,
od tej strony jeszcze nie byłam w tych okolicach.
Teraz wiem jak najszybciej tu dojechać z wizytą :-)
Docieram do Al. Stanów Zjednoczonych,
mam mylne wrażenie że jestem blisko Wiatracznej, ale przecież to niemożliwe.
Fatamorgana się rozwiewa.
Dojeżdżam do jeziorka Gocławskiego,
podziemiem dostaję się na drugą stronę ulicy.
I już jestem na szlaku rowerowym.
Mijam spacerowiczów, rybaków (tkwią nad każdą napotkaną wodą),
spoglądam na odbicia domów w jeziorze,
i po chwili wyskakuję na chodnik.
Jadę pustą ulicą pośród nowo wybudowanych bloków.
Podoba mi się tu o dziwo.
To jakby miasteczko w mieście, schowane przed tłokiem i hałasem.
Z lewej strony ograniczone Grochowską, a po prawej stronie brzegiem Wisły.
Z naprzeciwka nadjeżdża miło spoglądająca rowerowiczka.
Czuję pokrewieństwo dusz.
Spory odcinek prostej drogi kończy się przy trasie Siekierkowskiej.
Wzdłuż niej biegnie także kanał wodny ( a gdzie schował się wędkarz ?)
Nie mam czasu tego sprawdzać.
Podjeżdżam do kładki i podążam w stronę Wawra.
Stygnę na skrzyżowaniu Płochowieckiej i Marsa czekając na zielone światło.
Mam już poważne wątpliwości czy kiedykolwiek się pojawi.
W tym czasie wdycham w siebie potężną dawkę spalin.
Kiedy nie czuję już świeżego powietrza samochody
litościwie zatrzymują się na chwilę przede mną.
Za skrzyżowaniem na chwilę rozmijam się z wyznaczonym szlakiem na mapie.
Dojeżdżam do Traktu Lubelskiego,
stamtąd odbijam w lewo i krążę po zacisznych uliczkach starego Wawra,
spoglądąc na co okazalsze domy.
Jeden z nich pasuje jak ulał do mojej kolekcji dziwnej architektury.
Po chwili opuszczam Wawer i zmierzam do rezerwatu Olszynka Grochowska,
który tyle razy mijałam latem
Tym razem nie wracam dalej Szeroką, tylko kieruję się w ul. Traczy.
Uliczka jest po jednej stronie wyłożona pamiątkowymi głazami
ku czci zasłużonych w bitwie pod ową Olszynką Grochowską.
Migają nazwiska: Dwernicki, Szembek, Chłopicki i jeszcze z 10-u innych.
Na samym końcu lśni nowa kapliczka z figurką Matki Boskiej.
Tradycyjnie chyba każda dzielnica musi mieć swoją.
Niech i mnie ma w swojej opiece, w końcu różnie bywa na drodze.
Kiedy znajdę się pod wiaduktem ulicy Żołnierskiej,
czeka mnie prawdziwy wysiłek.
Muszę wtaskać rower po schodkach.
Ale kiedy jestem na górze zapominam o zmęczeniu,
patrzę na strzelisty komin elektrowni Kawęczyn.
Jak busola w kompasie pokazuje mi kierunek na dom.
Zamiast wracać zwyczajnie po szosie, odbijam w las na tyłach elektrowni.
Nareszcie trochę drzew.
Lasek mnie kieruje do Ząbek, wczoraj tamtędy przejeżdżałam.
Ząbki odkrywają się dla mnie po raz drugi.
Osiedla tu rosną jak grzyby po deszczu.
Cieżko się wydostać stąd do Radzymińskiej.
To prawie horror.
Odbijam z Łodygowej w jakąś boczną ulicę,
potem skrajem linii kolejowej docieram do Kraśnickiej i już znajome domy.
Po chwili jestem na miejscu trochę zmęczona i całkiem słusznie myślę co by tu zjeść.
W DESZCZU opis skrócony:<br
-
DST
27.00km
-
Teren
5.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
W DESZCZU
opis skrócony:
dom - Targówek przemysłowy (Kraśnicka, Swojska, Janowiecka), ZĄBKI (Szwoleżerów, las, Skorupki, las, Kolejowa, Rychlickiego, Sobieskiego, Batorego),
BRÓDNO (Bystra, lasek Bródnowski), ZACISZE (Gibraltarska, Codzienna, Rolanda, Gilarska, Zamiejska) dom
opis rozszerzony:
Jeżeli w słońce to i w deszcz można spróbować pojeździć.
Odkrywają się przede mną nowe wrażenia.
Jak to zniosę ?
Na początek obmyślam strój:
Czapka z daszkiem, na nią druga wełniana, ciepło i nie kapie na oczy - powinno być dobrze.
Pod kurtką cebulka, wzmocniona kamizelką.
Dodatkowe rękawiczki z palcami.
Tak zabezpieczona wybieram się na krótki rajd po sąsiedzku, jazda na 2 h.
Nie spodziewam się miłych wrażeń wzrokowych po tych okolicach, liczy się tylko odległość.
Mam wrażenie że pada mocniej, ale nie spuszczam z tonu, jadę według zaplanowanej trasy.
Nie ma tu ścieżek rowerowych, jestem zdana na chodniki albo skraj jezdni.
Spory okres żaden pojazd nie obmywa mnie fontanną wody, chociaż dziur w asfalcie jak w serze szwajcarskim.
Z czasem jednak nogawki są coraz bardziej zachlapane.
Apogeum następuje kiedy dostaję bryzgiem na wysokości policzka, to jak chrzest na morzu chyba.
Teraz już mogę jechać po kałużach, efekt pozostanie nie zmieniony.
Jest mi ciepło, jedynie buty przemiękły, moja wina że nie pomyślałam o mocniejszych.
Wreszcie wydostaję się z uliczek i docieram do lasu.
Tu mam chwilę spokoju od pędzących samochodów.
Każdy postój sprawia że robi się od razu chłodno.
Nakładam drugie rękawiczki i już mi weselej.
Ulica Kolejowa okazuje się być jedyną przyzwoitą drogą dzisiejszego dnia.
Pozostałe są pełne wyrw, dziur i kałuż.
Mijam leśnictwo Drewnica i
skręcam w Rychlickiego, zupełnie rozjeżdżoną przez wywrotki i koparki.
Jakoś to znoszę i w końcu docieram do kolejnych ulic w stronę Radzymińskiej.
Przecinam ją i jadę do lasku Bródnowskiego, by tam trochę poczuć się bliżej natury.
Za chwilę trafiam na ścieżkę rowerową, przypominam sobie dawny spacer tutaj w zimie.
Alejka brzozowa w śniegu była ładniejsza, ale i teraz jest przyjemna dla oka.
Nawet dziś biega ktoś po lesie, to jakiś maniak ?
Ale co ja tu robię ?
Dojeżdżam do grodziska i tu przystanek na parę kęsów jabłka.
Miejsce historyczne więc mierzę je uważniej okiem.
Najstarszy gród warowny odkryty na terenie Warszawy nie zajmuje dużego obszaru.
Tablica informacyjna objaśnia co tu się działo i kiedy, ale jest zbyt mokro żeby to czytać.
Czas do odwrotu, stąd już blisko do Zacisza i wreszcie dom.
Dojeżdżam na prawie flaku tylnej opony.
Nie wiem dlaczego zeszło powietrze.
Może nie dokręciłam wentyla ?
Rower do piwnicy, a ja pod ciepły prysznic.
Kategoria po mieście, w deszczu
KANAŁ ŻERAŃSKI opis skrócony:<br
-
DST
22.00km
-
Aktywność Jazda na rowerze
KANAŁ ŻERAŃSKI
opis skrócony:
dom - rondo Starzyńskiego - Golędzinowska - wzdłuż terenów kolejowych - kanał żerański - Białołęcka - Łabiszyńska - Kondratowicza -
Blokowa - Rolanda - Wincentego (prze pole) - Lidl - dom
opis rozszerzony:
Nie można zmarnować takiej pogody, zwlaszcza że to początek grudnia.
Kto wie ile jeszcze takich ciepłych dni ?
Tym razem powtórzenie trasy nad kanał żerański w wersji skróconej.
Bez mapy się nie obejdzie.
Jechałam tędy pierwszy raz w towarzystwie Mirka,
więc bez potrzeby pilnowania drogi.
To było chyba w środku lata.
Zobaczę jak droga się przedstawia pod koniec roku.
Jak zwykle już dojazd do ronda Stażyńskiego,
a potem pod wiaduktem i w Golędzinowską.
Tereny wybitnie przemysłowe.
Niby wszystko się zgadza, ale nie widzę oznakowania że to trasa rowerowa.
Chyba nie błądzę, jednak zerkam do mapy, wszystko wskazuje że jednak tędy droga.
Jadę dalej prosto, podziwiam kolejowe zaplecze i olbrzymie fabryczne hangary.
Na jednym napis Wagonownia Praga.
Gdzie niegdzie pomykają pracowite ludziki w pomarańczowych kamizelkach.
Jeden mnie wita z dachu kolejowego konteneru.
Jestem teraz małym ruchomym obiektem w monotonnym pejzażu nieruchomych wagonów.
Po prawej stronie dumnie wznoszą się wieżowce Bródna,
odseparowane ode mnie gęstwiną torów,
lasem wieżyczek i słupów elektryfikacji,
sznurami stojących bezczynnie towarowych pociągów.
Niby brzydko, ale ładnie na swój sposób, kolejowy właśnie.
Ciągnie się ta droga jak ciągną się tory obok mnie.
Wreszcie dojeżdżam do wiaduktu.
Chwila niepewności bo tunel tonie w wodzie.
Ale na szczęście wystający krawężnik pozwala mi go przebyć suchą nogą.
To już Marywilska, miejsce poznaję z poprzedniej wycieczki w lato.
Teraz na drugą stronę, widzę znak rowerowy i za chwilę jestem nad kanałkiem Żerańskim.
Pejzaż staje się bliższy natury, pierwsze prześwity wody, jestem w strefie wędkarzy.
Słońce ozłaca i ociepla tę szaro-burą drogę, woda nabiera koloru szafiru..
Nie ja jedna tędy jadę.
Dzień dobry ! - mija mnie rowerzysta w zielonym dresie.
I pytanie - To dziewczyny też trenują ? w zimie ?
No tak, widać są takie, chociaż czy to trening ? A poza tym jaka zima ? Co najwyżej jesień.
Trzeba tu się kiedyś zatrzymać, bo krzaki dzikich róż obsypane są owocami.
Ktoś już wpadł na pomysł żeby je pozbierać ale starczy dla wszystkich.
Gałązki wzdłuż drogi uginają się od czerwonych i białych jagódek.
Mijam mostek, i dojeżdżam do szosy, to ulica Białołęcka.
Do Nieporętu nie pojadę bo za krótki dzień.
Kieruję się na Bródno, trasę mam teraz pod słońce i pod wiatr.
Nie szkodzi.
Wkrótce jestem przy Łabiszyńskiej, chodnik nieprzyjazny dla roweru,
krzywe kafelki, wysokie krawężniki,
od Kondratowicza za to elegancka ścieżka szpalerem drzew.
Jadę tędy rowerem pierwszy raz, więc zapamiętuję warunki.
Dojeżdżam do Blokowej, jeszcze kawałek i szlak się urywa niestety.
Potem Zaciszem, przez pole wzdłuż Wincentego,
przystanek przy Lidlu po małe zakupy i dom.
Jak zaplanowałam tak zrobiłam.