Rometka prowadzi tutaj blog rowerowy

Rometka

Wpisy archiwalne w kategorii

w deszczu

Dystans całkowity:1507.65 km (w terenie 21.00 km; 1.39%)
Czas w ruchu:97:02
Średnia prędkość:15.17 km/h
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:35.06 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Mostowo, deszczowo i po nocy

  • DST 30.80km
  • Czas 01:51
  • VAVG 16.65km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 października 2009 | dodano: 20.10.2009

Dziś nie za daleko, tylko żeby rozruszać kości.
Najpierw do mostu Północnego a raczej jego widma, a potem elegancki jak zawsze Świętokrzyski i powrót.
W połowie drogi zaskoczył mnie deszcz i zabrakło mi czapki z daszkiem.
Wszystko było zamazane i zamglone, pełne jesiennej melancholii.

Rainy Day, Boston 1885 by Childe Hassam © panakeja


Kategoria po mieście, po nocy, w deszczu

Lipiny W-wa przez Gamratkę

  • DST 81.60km
  • Teren 10.00km
  • Czas 05:05
  • VAVG 16.05km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 września 2009 | dodano: 05.09.2009

Tym razem utartym szlakiem, z niewielkimi odchyleniami, jak najszybciej do celu bo deszcz i wiatr


Kategoria Lipiny, poza miasto, w deszczu

W DESZCZU opis skrócony:<br

  • DST 27.00km
  • Teren 5.00km
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 grudnia 2008 | dodano: 03.12.2008

W DESZCZU
opis skrócony:
dom - Targówek przemysłowy (Kraśnicka, Swojska, Janowiecka), ZĄBKI (Szwoleżerów, las, Skorupki, las, Kolejowa, Rychlickiego, Sobieskiego, Batorego),
BRÓDNO (Bystra, lasek Bródnowski), ZACISZE (Gibraltarska, Codzienna, Rolanda, Gilarska, Zamiejska) dom

opis rozszerzony:
Jeżeli w słońce to i w deszcz można spróbować pojeździć.
Odkrywają się przede mną nowe wrażenia.
Jak to zniosę ?
Na początek obmyślam strój:
Czapka z daszkiem, na nią druga wełniana, ciepło i nie kapie na oczy - powinno być dobrze.
Pod kurtką cebulka, wzmocniona kamizelką.
Dodatkowe rękawiczki z palcami.
Tak zabezpieczona wybieram się na krótki rajd po sąsiedzku, jazda na 2 h.

Nie spodziewam się miłych wrażeń wzrokowych po tych okolicach, liczy się tylko odległość.
Mam wrażenie że pada mocniej, ale nie spuszczam z tonu, jadę według zaplanowanej trasy.
Nie ma tu ścieżek rowerowych, jestem zdana na chodniki albo skraj jezdni.
Spory okres żaden pojazd nie obmywa mnie fontanną wody, chociaż dziur w asfalcie jak w serze szwajcarskim.
Z czasem jednak nogawki są coraz bardziej zachlapane.
Apogeum następuje kiedy dostaję bryzgiem na wysokości policzka, to jak chrzest na morzu chyba.
Teraz już mogę jechać po kałużach, efekt pozostanie nie zmieniony.
Jest mi ciepło, jedynie buty przemiękły, moja wina że nie pomyślałam o mocniejszych.

Wreszcie wydostaję się z uliczek i docieram do lasu.
Tu mam chwilę spokoju od pędzących samochodów.

Każdy postój sprawia że robi się od razu chłodno.
Nakładam drugie rękawiczki i już mi weselej.


Ulica Kolejowa okazuje się być jedyną przyzwoitą drogą dzisiejszego dnia.
Pozostałe są pełne wyrw, dziur i kałuż.

Mijam leśnictwo Drewnica i
skręcam w Rychlickiego, zupełnie rozjeżdżoną przez wywrotki i koparki.
Jakoś to znoszę i w końcu docieram do kolejnych ulic w stronę Radzymińskiej.
Przecinam ją i jadę do lasku Bródnowskiego, by tam trochę poczuć się bliżej natury.
Za chwilę trafiam na ścieżkę rowerową, przypominam sobie dawny spacer tutaj w zimie.

Alejka brzozowa w śniegu była ładniejsza, ale i teraz jest przyjemna dla oka.

Nawet dziś biega ktoś po lesie, to jakiś maniak ?
Ale co ja tu robię ?

Dojeżdżam do grodziska i tu przystanek na parę kęsów jabłka.
Miejsce historyczne więc mierzę je uważniej okiem.

Najstarszy gród warowny odkryty na terenie Warszawy nie zajmuje dużego obszaru.
Tablica informacyjna objaśnia co tu się działo i kiedy, ale jest zbyt mokro żeby to czytać.


Czas do odwrotu, stąd już blisko do Zacisza i wreszcie dom.

Dojeżdżam na prawie flaku tylnej opony.
Nie wiem dlaczego zeszło powietrze.
Może nie dokręciłam wentyla ?
Rower do piwnicy, a ja pod ciepły prysznic.


Kategoria po mieście, w deszczu